Banner2

WYDARZENIA

7. Międzynarodowa Sesja Naukowa z cyklu "Muzyka i życie muzyczne Pomorza i Kujaw" - "Muzyka i media"

Dane

Nazwa

7. Międzynarodowa Sesja Naukowa z cyklu "Muzyka i życie muzyczne Pomorza i Kujaw" - "Muzyka i media"

Data

2003-04-10

Miejsce

Bydgoszcz

Opis

10-11 kwietnia 2003 roku

Sesja zorganizowana przez Pracownię Kultury Muzycznej Pomorza i Kujaw, Katedrę Teorii Muzyki i Kompozycji Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy.

W czasie Sesji otwarto wystawę "Ślady słowa, ślady dźwięku".

W ramach Sesji odbył się Koncert kameralny (10.04.2003).

Na zakończenie sesji odbyła się dyskusja panelowa Recepcja muzyki w mediach
Prowadzenie: prof. AM dr Anna Nowak
Uczestnicy:
Ewa CHałat (Opera NOVA w Bydgoszczy),
Ewa Dąbska (Polskie Radio PiK),
Joanna Grzegorzewska ("Gazeta Pomorska"),
Mariusz Guzek (Telewizja Polska Oddział Bydgoszcz),
Urszula Guźlecka (Telewizja Polska Oddział Bydgoszcz),
Magdalena Jasińska (Polskie Radio PiK),
Mariusz Krupa (Dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Bydgoszczy),
Magdalena Piórek ("Gazeta WYborcza"),
Marek Stankiewicz (Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w BYdgoszczy),
Marek Wakarecy (Dyrektor Toruńskiej Orkiesty Kameralnej).

 

Dyskusja panelowa Recepcja muzyki w mediachtowarzysząca 7. Międzynarodowej Sesji NaukowejMuzyka i mediazorganizowanej w dniach 10-11 kwietnia 2003 rokuprzez Pracownię Kultury Muzycznej Pomorza i KujawAkademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy Prof. dr Anna Nowak:

Pragnę powitać państwa na dyskusji okrągłego stołu zatytułowanej Recepcja muzyki w mediach. Tematem jej są nasze media regionalne, co związane jest z obecnie prowadzonymi badaniami w Pracowni Kultury Muzycznej Pomorza i Kujaw.

Proszę państwa, tak się szczęśliwie złożyło, że udział w tej dyskusji biorą przedstawicie zarówno mediów publicznych,  jak i czołowych instytucji muzycznych naszego regionu. Pozwolę więc przedstawić wszystkich państwa.

Instytucje muzyczne i kulturalne reprezentują:

- Marek Stankiewicz - dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury,

- Marek Wakarecy - dyrektor Toruńskiej Orkiestry Kameralnej,

- Ewa Chałat - specjalista d.s. promocji Opery Nova w Bydgoszczy.

Przedstawicielami mediów publicznych są:

- Mariusz Guzek - kierownik programu regionalnego TVP oddział w Bydgoszczy,

- red. Urszula Guźlecka z działu kulturalnego TVP,

- red. Ewa Dąbska, Małgorzata Maniszewska, Marek Rzepa, Roman Szada z PR Pomorza i Kujaw

- red. Magdalena Piórek - Gazeta Wyborcza, oddział w Bydgoszczy

- red. Anita Chmara - Gazeta Pomorska

Szanowni Państwo, spotkaliśmy się tutaj by podjąć temat obecności muzyki w mediach. Wyniki badań naszych współpracowników unaoczniły nam, jak ważną rolę w odniesieniu do muzyki media regionalne pełniły w przeszłości (poczynając od końca XIX wieku, przez cały wiek XX aż po ostatnie lata). Czas, w którym żyjemy,  jest taki, że kultura wysoka (a ważną jej częścią jest kultura muzyczna), aby dobrze funkcjonować, być obecną i dostrzeganą, wymaga pośrednictwa mediów. To media stały się głównym przekaźnikiem dóbr kultury. Co więcej, kształtują one pewien wzorzec kultury. Ponieważ wiemy, że w przeszłości pełniły one różne funkcje: informacyjną, kreacyjną edukacyjną, patriotyczną, powstają pytania. Czy współczesne media mogą również pełnić tak różnorodne funkcje jak dawniej, czy raczej ich rola powinna być tylko ograniczona do funkcji informacyjnej, przekazywania jedynie informacji o kulturze? Czy mogą być one kreatorem kultury, wyzwalać jakieś inicjatywy, promować ważne przedsięwzięcia? Takie zadania w przeszłości wypełniało Polskie Radio, które w okresie powojennym było  mecenasem muzyki. Przykładem działalność orkiestry symfonicznej przy rozgłośni PR w Bydgoszczy. Czy sytuacja znana z przeszłości jest obecnie możliwa, a zatem czy istnieją formy, które dają możliwość promowania muzyki wysokiej?

Wiadomo powszechnie, że w mediach wszechobecna jest kultura masowa, co oznacza dominację muzyki popularnej. Wydaje się, że ten rodzaj muzyki nie potrzebuje żadnej reklamy. Gdy natomiast mówimy o muzyce poważnej, sytuacja jest inna. Ma ona znaczenie mniejszy krąg odbiorców, jest w jakimś stopniu sztuką elitarną. Mając ten rodzaj muzyki na uwadze można powrócić do formowania pytań. Czy regionalne media mogą zaznaczyć swój udział w promowaniu  regionalnej kultury muzycznej, zwłaszcza muzyki wysokiej? To przywołuje natychmiast problem kryteriów stanowiących o obecności określonych rodzajów muzyki w mediach publicznych. Czy tak często przytaczane w publicznych dyskusjach kryteria popularności, oglądalności, słuchalności zawsze muszą być kryteriami najważniejszymi? A może jako istotne powinny być  przyjmowane również takie kryteria, które pozwoliłyby muzykę artystyczną, wcale nie tak łatwą w odbiorze, przybliżyć słuchaczowi? Czy funkcja edukacyjna prasy, radia i TV współcześnie ma swój sens czy raczej nie, jest możliwa, czy nie jest realna? A zatem prosiłabym, abyśmy spojrzeli z dwóch perspektyw na recepcję muzyki w mediach: oczami przedstawicieli mediów i reprezentantów instytucji muzycznych.

Może zacznijmy od spojrzenia na te problemy przez pana Marka Stankiewicza dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury.

Marek Stankiewicz -  Wielce Szanowne Panie, drodzy Panowie, wywołany jako pierwszy do odpowiedzi czuję się trochę stremowany. Myślę, że trzeba byłoby sobie odpowiedzieć na jedno pytanie zasadnicze. Czy wszystkich zaproszono do tej dyskusji? Może się źle stało, że nie ma komercyjnych mediów, które funkcjonują w naszym mieście, ponieważ trzeba było by posłuchać, co one mają do powiedzenia, i odpowiedzieć sobie, jaką one odgrywają rolę. Niewątpliwie, jeżeli chodzi o „słuchalność” przez mieszkańców regionu rozgłośni komercyjnych, jest to dziś już znaczny procent  na medialnym rynku. Natomiast nie będę drążył tematu, czy te media promują, edukują czy robią cokolwiek dla życia muzycznego regionu.  Uważam, że media komercyjne, powinny również tutaj, w tej dyskusji, zaistnieć. Trzeba poddać ich działalność pewnej ocenie, czy też próbie oceny. Czy te media mogą i chcą upowszechniać muzykę ambitną, czy rzeczywiście nie robią tego i dlaczego? Wiemy o formatowaniu poszczególnych rozgłośni radiowych, ale to jeszcze wszystkiego nie wyjaśnia. A nasze miejscowe media -  telewizja, w wypadku Bydgoszczy jest sytuacja prosta. Mamy naszą trójkę regionalną  TV3, że się tak wyrażę - monopolistę, bo żadnych telewizji miejskich, „kablówek”, z jednym wyjątkiem, nie ma w Bydgoszczy. Ta jedyna „kablówka” jest martwa. Jeszcze kiedyś robiła własne programy. Tam też były próby promocji wydarzeń kulturalnych z życia miasta. W tej chwili się tego nie czyni.  Jedynym medium jest regionalny ośrodek TV i radia, których jest na terenie naszego regionu kilka. Szczególnie radio PIK jest radiem, które jest nastawione -powiedziałby ogólnie - kulturotwórczo, natomiast w pozostałych rozgłośniach promocja muzyki nie komercyjnej jest rzeczą dyskusyjną. Nie można powiedzieć, że one tego nie czynią wcale, ale robią to w stopniu zbyt małym. I kwestia  pozostałych mediów - miejscowej prasy. Ja zaczynając swój dzień pracy włączam jedną rozgłośnię, drugą, trzecią i TV. Patrzę i słucham co one promują, polecają. Podobnie, biorę gazetę i czytam  co się  dzieje.

Skoro skupiamy się na życiu muzycznym, a tak się stało, że Bydgoszcz jest bardzo silnym ośrodkiem muzycznym,  w naszej dyskusji należy skupić się na imprezach czy na wydarzeniach muzycznych przez duże K. Uważam, że wykorzystanie mediów w promocji i edukacji muzycznej jest niewystarczające. Wiele wydarzeń dużych i znaczących odbywających się w mieście ucieka, ucieka szczególnie TV regionalnej. Ja z uporem maniaka od kilku lat dążę do tego i powtarzam to głośno, że pani red. Guźleckiej i red. Marcysiak należy się nagroda BIK-u, za konsekwentne promowanie życia kulturalnego miasta i regionu  w informatorach TV bydgoskiej. Głośno o tym mówię, bo uważam, że to tylko upór  i trud tych pań, prowadzi do tego, że coś o kulturze w ogóle się mówi i pokazuje w telewizji regionalnej. Takie jest moje prywatne zupełnie zdanie i trzeba to, co Panie robią docenić i nagrodzić.

Jeśli chodzi o pozostałe media, to odczuwam też niedosyt powodowany tym, że życie kulturalne i życie muzyczne jest spychane na pobocze, na bok. Traktuje się je trochę po macoszemu. Są rzeczy ważniejsze w tych mediach, np. to że ktoś kogoś zabił, ktoś kogoś zastrzelił, ktoś komuś zrobił krzywdę. Zresztą te zagadnienia „wychodziły” w czasie sesji wczorajszej, gdzie okazywało się, że w okresie międzywojennym wydarzenia kulturalne, wydarzenia muzyczne były traktowane też różnie... często marginalnie. Takie jest moje zdanie jako odbiorcy i mieszkańca tego miasta. Czuję niedosyt i czuję, że media nie spełniają swojej roli tak, jak mogłyby ją spełniać.

AN -  Czy nie ma wyraźnej różnicy między mediami publicznymi a mediami komercyjnymi?

MS - Jest, bo komercyjne radia są sformatowane, więc one nie mają takich możliwości, teoretycznie. Natomiast jak praktyka wygląda, to wiemy. Jeżeli rozgłośnie komercyjne są sponsorem czy współpartnerem w realizacji danego przedsięwzięcia muzycznego czy kulturalnego, to  będą one to wydarzenie propagowały z uporem maniaka, ale tylko to co one robią. Na inne działania mają zamknięte rozgłośnie. To jest coś bardzo brzydkiego, co się w tym mieście dzieje. Mianowicie, jeżeli którekolwiek z mediów otrzymuje wyłączność medialną na propagowanie danej imprezy czy danego przedsięwzięcia kulturalnego czy muzycznego, pozostałe media milczą.

Głosy:  Nieprawda! To jest przekonanie fałszywe.

MS - Ja mówię to jako organizator. Mam na to przykłady, mam na to po prostu konkretne dowody.

Ewa Dąbska - To proszę nie robić wyłączności,  bo to jest duży błąd.

MS - Niekoniecznie, ale pani Ewo każdy kij ma dwa końce.

Małgorzata Maniszewska - Ale wyłączność jest wyłącznością w tym momencie. Nie można tego zjawiska uogólniać.

MS - Jeżeli mówię o wyłączności to myślę o patronacie.

MM - Co innego patronat a co innego wyłączność.

MS - Przepraszam, że źle się wyraziłem. Myślałem o patronacie medialnym...  Wówczas pozostałe media starają się ograniczyć lub czasami zaniechać informacji o danym wydarzeniu muzycznym na trenie miasta. Może ten kij w mrowisko trzeba było wsadzić żeby rozpocząć dyskusję...

Magda Piórek - Może powiem w swoim imieniu. Otóż robię w „Gazecie Wyborczej” przewodnik kulturalny - weekendowe „Co jest grane”.

Moim zamierzeniem, zamierzeniem gazety jest zamieścić w nim wszystkie wydarzenia, które planowane są w najbliższym tygodniu w Bydgoszczy i w Toruniu. Na wszystkie jest miejsce w tzw. repertuarach. Tam jest króciutko napisane: co, gdzie, kiedy. Natomiast ważniejsze wydarzenia opisujemy w obszerniejszych tekstach. Czasami w ogóle nie wiem, kto jest patronem imp ezy. Nie wiem jak jest w innych mediach, ale my chcemy dać czytelnikom pełną informację o wszystkich wydarzeniach. Przyznam, że słyszałam wielokrotnie od organizatorów, że w momencie, gdy np. jedna stacja radiowa bierze patronat, druga o ich wydarzeniu nie informuje. Dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście z pewnością nie będę codziennie pisała o imprezie, nad którą ma patronat powiedzmy „Gazeta Pomorska”, ale poinformuję o niej.

Anita Chmara - Po to jest funkcja patrona, aby pisał codziennie.  Jest dysproporcja pomiędzy tym co pisze medium, które nie ma patronatu. Ono poinformuje powiedzmy raz czy dwa przed i da relacje po, natomiast patron pisze dzień w dzień o imprezie w trakcie jej trwania. No, taka jest różnica, natomiast informacja jest zawsze.  W dodatku nie ma jakiejś nadrzędnej siły, która mówi “nie wolno ci o tym pisać”. Dziennikarz się z czymś takim nie spotyka. Ja się z taką sytuacją nie spotkałam.

MS - Ale to co powiedziała pani Magda - ma Pani sygnały od organizatorów, że coś takiego miało miejsce. To znaczy, że ja tego sobie nie wyssałem z palca, ja jestem praktykiem.

AN - A telewizja?

Urszula Guźlecka - Wiecie państwo, muzyki poważnej rzeczywiście jest w mediach za mało. Nie ma co nad tym dyskutować. Ale z naszego punktu widzenia to wygląda troszeczkę inaczej. Ja sama w tym roku do Zbliżeń zrobiłam 18 tematów samych muzycznych. To są tematy stricte filmowe, które mają kategorię A i które zostaną w naszym archiwum. Oczywiście można by ich zrobić więcej, to nie podlega dyskusji, ale żyjemy w takim świecie, w jakim żyjemy i jest to świat, w jakim jest tak ogromny natłok wydarzeń - wejście do Unii....  Poza tym są dodatkowe inne wydarzenia kulturalne, które również musimy obsłużyć.

MM - Niekoniecznie są dodatkowe, tylko po prostu inne.

UG - Są inne, ale mówię o nich, ponieważ muzyka jest teraz w roli głównej. Jest wiele wydarzeń, które się na siebie nakładają. Po prostu nie ma innej możliwości jak tylko stosować selekcję. Poza ty chciałam powiedzieć, że nie tylko te 18 razy gościła muzyka. My również w innych programach bardzo wiele o tej muzyce mówimy: w studiu, gdzie to nie ma przełożenia, gdzie jest obecna orkiestra, gdzie nie słychać tej muzyki. Ją bardzo często słychać tylko z kompaktu w czasie programów kulturalnych, które mamy: Karnet kulturalny, Na afiszu... Są jeszcze dodatkowe programy takie jak Inforegion czy Wieczorny kwadrans, które są publicystyką. Jako wydawca też zamieniłam je w programy kulturalne. Właściwie nie idą tam żadne inne rzeczy, idą wyłącznie rzeczy kulturalne. Zresztą jest tam przede wszystkim muzyka. Koledzy śmieją się ze mnie, że ja mam odchył w stronę muzyki, ale tak to jest. Wydawca po prostu realizuje te tematy, które go interesują. Mnie bardzo interesuje muzyka. Na przykład  zapowiedzi - pan Marek Wakarecy był niedawno u mnie w Karnecie kulturalnym, także pani Barbara Gogol Drożniakiewicz, kiedy rozmawiałyśmy o wizycie słynnych kompozytorów i muzyków w Bydgoszczy. Ja to również traktuję jako promocję wysokiej kultury, kultury muzycznej. Poza tym reportaże muzyczne. Z każdego właściwie dużego wydarzenia muzycznego tutaj w Bydgoszczy i w Toruniu, z Pro Baltici post factum, powstają trzydziesto minutowe reportaże muzyczne, które również mają kategorię A. One zostają w naszym archiwum. Z festiwali operowych tych reportaży mamy 9. W tym roku będzie dziesiąty. Już jest podpisany kontrakt. Są reportaże z Pro Baltici, z festiwali muzycznych. Ale  ja wiem, o co chodzi w dyskusji o muzyce. O to że nie ma takich 100% programów poświęconych muzyce poważnej, albo że nie ma transmisji czy retransmisji koncertów. Pewnie Mariusz Guzek powie tutaj coś więcej na temat kosztów, ale retransmisja  koncertu, zrobienie koncertu są to w dzisiejszych czasach dla stacji regionalnej koszty od 30-50 tys. złotych. Naprawdę telewizję regionalne nie mają takich pieniędzy, żeby móc robić takie programy. Ba, nawet w tej chwili nie ma pasma, ponieważ pasma regionalnej trójki zostały tak podzielone, że stacje regionalne mają ich sporo, ale one są porozrzucane. Nie ma czegoś takiego, żeby np. półtorej godziny można poświęcić na retransmisję jakiegoś koncertu. To też jest dodatkowe utrudnienie.

MM - Przepraszam, że się wtrącę, ale ja tym razem zabiorę głos jako widz. Dlaczego Pani się usprawiedliwia, że nie ma transmisji, czy retransmisji, jeśli nie ma jej 1. program TV publicznej i nie ma jej 2. program TV publicznej, a jeśli ma, to ciemną nocą, np. o 2.

UG - Te stacje telewizyjne i program telewizyjny są odbiciem całej polityki TV, ale są też odbiciem rzeczywistości, w której żyjemy. Nie wiem, jak wygląda sytuacja finansowa akurat stacji TV w Warszawie, czy programu ogólnopolskiego, ale sytuacja finansowa stacji regionalnych, nie tylko Bydgoszczy, jest dramatyczna. Żadne nie robią transmisji, czy retransmisji koncertów, albo “nie daj Boże” opery, gdzie dochodzą jeszcze koszty... Za wszystko trzeba zapłacić. Żaden wykonawca nie chce, aby żerować na jego pracy, żeby było za darmo. Ja im się nie dziwię, bo niby dlaczego. Mieliśmy już sytuacje, że związki zawodowe muzyków (oni tego bardzo pilnują) przychodziły do nas z pretensjami, że oko kamery na koncercie świeciło się dłużej niż trzy minuty.

MM - To są sprawy znane ... Moje nagranie ktoś wystoperował w “Trójce”, obliczył, że jest 3 minuty i 16 sekund. Dostałam list, właściwie nie ja, a redaktor naczelny, że popełniłam przestępstwo. Było dużo hałasu.

ED - To jest zwyczajowy czas - trzy minuty.

UG - Jest to mierzone ze stoperem ...

ED - Ale to są obustronne sprawy...

UG - Mamy w archiwum kilka koncertów zarejestrowanych, ale na nich znaleźliśmy kiedyś sponsorów. Teraz znaleźć sponsora nawet na wydarzenie kulturalne jest bardzo trudno. Bardzo trudno jest znaleźć sponsora również na realizację programu telewizyjnego. A poza tym, jeśli my pozyskujemy sponsorów na retransmisję koncertu, to w jakimś sensie my odbieramy tych sponsorów, którzy finansują kulturę instytucjom kulturalnym. I to jest ten problem. Poza tym sporo mamy też takich wejść na żywo z wydarzeń kulturalnych, z wydarzeń muzycznych. Myślę, że i pani Ewa może też to potwierdzić, bo szukamy nawet takich wydarzeń około muzycznych. Ostatnio z opery, gdzie niewiele jest przecież premier, bo właściwie jest tylko jedna w sezonie, szukamy możliwości, żeby zaprezentować przedstawienia, które są grane, na przykład pod kątem kulinarnym. Gdy jest Traviata, my mówimy o kuchni włoskiej.

ECh – Preteksty kulturalno- gastronomiczne.

UG – To nie zostaje ujęte jako materiały filmowe, gdzieś tam się gubi. Ale tych wejść na żywo jest sporo. Jak wyliczyłam, to te materiały są liczne, ale one są straszliwie porozrzucane. Poza tym może to jest kwestia jakieś reklamy? Może trzeba więcej te wydarzenia reklamować, ponieważ one umykają, np. całe wieczorne kwadranse są poświęcone kulturze.

MS – Czy uważa pani, że ilość programów kulturalnych w naszej TV jest wystarczająca? Ja wiem, że to jest trudne pytanie.

UG – Wydaje mi się, że  ja jestem czasami bardziej rzecznikiem kultury a nie TV, ponieważ rzeczywiście bardzo optuję, aby tej kultury było jak najwięcej. Zawsze przydałyby się nowe programy kulturalne. Marzę o tym, aby wrócił program kulturalny Artus, który był zapowiedzią i rejestracją najważniejszych wydarzeń w regionie. Tam były świeże materiały filmowe. Pogram miał pół godziny, ale niestety sytuacja finansowa jest tak w tej chwili słaba, że część programów musiała być zlikwidowana. Padły nie tylko programy kulturalne, ale i inne zniknęły z ekranu. Teraz głównie posługujemy się studiem, albo posługujemy się materiałami archiwalnymi, albo materiałami informacyjnymi, albo reportażami muzycznymi. Panie Marku mogłyby być, zawsze mogłyby być.

MG - Przysłuchuję się rozmowie  dwóch lobbystów. Jednego, który reprezentuje instytucję kulturalną i drugiej lobbystki, która lobbuje w interesie swoich własnych zainteresowań, które są zainteresowaniami rzeczywiście misyjnymi i które zawsze, programując i zamawiając programy, musimy traktować inaczej, lepiej niż pozostałe propozycje repertuarowe. Uważam, że jesteśmy w zupełnie innej sytuacji niż pozostałe media regionalne i lokalne. Nie jesteśmy samoistną jednostką organizacyjną. Jesteśmy oczkiem w sieci dużego zakładu głównego i wykorzystujemy te możliwości, które stwarza nam zarówno ustawa, jak i rozwiązania szczegółowe w postaci chociażby pism służbowych, albo rozporządzeń wychodzących z zarządu TVP S.A. Uważam, że ilość programów, może ilość tytułów bardziej, być może nie odpowiada oczekiwaniom środowisk kulturalnych, a szczególnie środowisk muzycznych, ale na pewno jest pewną wypadkową tych możliwości, jakimi dysponuje każdy z ośrodków TV. Tutaj padło kilka, być może zbyt wiele wypowiedzianych, słów na temat kondycji finansowej i kondycji repertuarowej polskiej telewizji. Oto dwie takie przesłanki, które wpływają na obraz ogólny. Po pierwsze, rzeczywiście jest duże spauperyzowanie, jeżeli chodzi o pasma. My nie dysponujemy dłuższymi pasmami niż 30 minutowe. No może jedno pasmo jest dłuższe bo 35 minutowe, ale to na pewno nie jest pasmo, które można by wykorzystać, np. na funkcję dokumentacyjną, czyli zaprezentowanie jakiegoś spektaklu w całości. I to jest pierwsza rzecz, która uniemożliwia nam, być może zgodne z oczekiwaniami państwa, realizowanie zobowiązań. Druga rzecz to oczywiście finanse. Te sumy, o których mówiła red. Guźlecka, a  więc realizacja wozowa, bo tylko taką realizację można zrobić w przypadku dużego spektaklu,   nie adaptowanego, bo adaptowany na potrzeby telewizyjne spektakl jest dwukrotnie albo trzykrotnie droższy, to są koszty w granicach 150 tysięcy złotych. Uniemożliwia to jakiekolwiek przedsięwzięcia w tym zakresie. Uważam, że wykorzystanie pieniędzy sponsorów też nie rozwiązałoby sprawy z tego względu, że tu magiczną i niewidzialną ręką rządzącą finansami są tak zwane limity honoracyjne. Po prosu nie można wydać więcej,  niż nam przyznaje zakład główny, bo inaczej wpadniemy w ten mityczny to się kiedyś nazywało popiwek, czyli podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń i w związku z tym zanotujemy taką stratę księgową, która spowoduje może nie zamknięcie ośrodka, ale przynajmniej odwołanie jego kierownictwa. To jest taka trywialna przyczyna, dla której większe realizacje nie są możliwe. Ale ja chciałbym się zatrzymać na pewnych generaliach, nad którymi można by dyskutować. Moim zdaniem funkcje medialne ograniczają się do trzech zasadniczych przesłanek, do trzech zasadniczych celów. Pierwsze, to jest funkcja powiadamiająca, czyli informacyjna. My powiadamiamy o wydarzeniach, która naszym zdaniem są warte upowszechnienia. Można to czynić w dwóch zakresach. Pierwszy to jest oczywiście nowina, czyli news, drugi to jest przypomnienie, przypominamy, że coś takiego albo się odbyło albo się odbędzie. Druga funkcja to funkcja interpretacyjna, czyli wyjaśniająca i tu kłania się publicystyka, to co robimy. Trzecia funkcja to jest funkcja dokumentacyjna, czyli jakby połączenie jednej i drugiej sfery, co robimy chociażby w przypadku tworzenia olbrzymiej, w tej chwili jest to olbrzymia baza danych audiowizualnych. Jeszcze do tego dochodzi czwarta funkcja, która nie jest naszą funkcją, ale to jest funkcja instytucji, którą państwo reprezentują, mianowicie funkcja rekomendacyjna. Chcielibyście, aby do tych wszystkich tropów, które zostały podane przez mnie przed chwilą, ta trzecia, która ma charakter mało edukacyjny, ale no jest funkcją upowszechniającą takie zjawiska, do których normalny nawet konsument tej masowej kultury (pod pojęciem masowej kultury rozumiem również funkcje edytorskie, czytanie gazet) no nie dociera. W tym przypadku nasze możliwości i państwa oczekiwania mogą się rozwijać. Kultura jest sprawa ważną, ale nie jedyną. My (zmierzam do podsumowania tych wszystkich dezyderatów, o których mówiłem) przyjmując na siebie wykonanie i realizację tych trzech funkcji musimy to układać w odpowiednich parytetach. W parytetach, które muszą być parytetami misyjnymi. Ale tak jak misją jest dla nas kultura, taką samą misją jest informacja. Tak samo jak informacja jest dla nas misją edukacją. Te trzy sektory publikacyjne, komunikacyjne muszą być przez nas traktowane jako równorzędne. Ja jestem w złej sytuacji wobec Urszuli, Urszula wobec Państwa, a państwo wobec odbiorców i taki jest łańcuch pokarmowy po prostu tego zjawiska.

MS - To znaczy tak, jeśli mo na, jest rekomendacja a informacja?

MG - Są to dwie zupełnie inne funkcje.  

MS - Zaraz, zaraz, spokojnie, spokojnie. Jeżeli mówicie o funkcji rekomendacyjnej, to na podstawie czego ta funkcja powstaje? Jeżeli informujecie, to jest OK, obiektywnie. Jakie kryteria są podstawą rekomendacji, bo rekomendować wszystkiego się nie da po prostu w żadnym medium.

MM - Nawet nie powinno.

MG - Czyli czym jest rekomendacja, czym jest informacja tak ?

MS - Zaraz, spokojnie bez akademizmu. Czym kierujecie się rekomendując, jakie jest kryterium rekomendacji?

MG - Oczywiście, tutaj przesłanek jest mnóstwo, nie będziemy wszystkich wymieniać numeratywnie. Przede wszystkim zobowiązania sponsorskie. Jeżeli przyjmujemy patronat nad jakąś imprezą, to znaczy że zobowiązujemy się do bardziej szczegółowego prezentowania i rekomendowania. Uznaliśmy ją za tyle istotną, na tyle wartościową, na tyle godną upowszechnienia, że rzeczywiście warto ją zarekomendować. W innych przypadkach ograniczmy się do funkcji dokumentacyjnej albo powiadamiającej, czyli nie mówimy o imprezie przed nią, tylko relacjonujemy ją, albo w taki sposób jak to robi Urszula,  za co jej chwała, że potrafi u wydawcy przebłagać te parędziesiąt sekund na antenie w sposób najbardziej skuteczny czyli podczas jej trwania, albo później w magazynach informacyjnych. No, niewiele mamy tych magazynów. Jest tylko program pod tytułem Zbliżenia, najbardziej skuteczny jest w 20 minutowym wydaniu (to jest niewiele, to jest 9-10 tematów); albo w magazynach sumujących pewne zjawiska, sformatowanych na pewną specyfikę taką jak pogram Urszuli Na afisz. A więc proszę państwa Urszula też robi to na podstawie swoich materiałów „zbliżeniowych”, a więc zbyt rozpasany, zbyt subtelny tok realizacji nie wchodzi w grę. Po prostu my staramy się lepić z tej materii, która mieści się w dwóch dłoniach. Tyle kulek, że udźwignęłoby to kilka osób.

UG - Z tą rekomendacją Panie Marku mamy przede wszystkim do czynienia w Karnecie kulturalnym, który na zmianę z Kasią prowadzimy. Dla nas decydująca jest waga wydarzenia. My tu rekomendujemy  wydarzenia kultury najwyższej. Rzadko, rzadko się zdarza, że rekomendujemy kulturę popularną, to już jest coś naprawdę wyjątkowego.

MG - Ku mojemu przerażaniu, bo ja cały czas domagam się od nich,  żeby kultura popularna i kultura wysoka były traktowane równorzędnie. Ale Panie uparły się, że traktować ją priorytetowo..

AN  - ... ale misja kultury wysokiej ...

MG - Ja wiem, że TVP jest najlepszą TV europejską ...

ED - Tematem jest najlepszym.... 

MS - Jest najlepsza w Polsce. Potem przejdziemy do najlepszych innych mediów... Ja mam tylko pytanie, które interesuje wszystkich obecnych na sali. Czy istnieją szanse, perspektywy, że te pasma regionalne ulegną zwiększeniu, co automatycznie, myślę, znając przekonania i potrzeby dyrekcji ośrodka regionalnego, wpłynie na zwiększenie ilości programów kulturalnych i muzycznych.

MG - Przyznam szczerze, że nie ma takiej szansy z tego względu, że cała Trójka regionalna została sformatowana, Wszyscy wiemy, co to znaczy format. A więc i strategia repertuarowa i struktura tego pasma jest już nie weryfikowalna, nie nadająca się do korekcji. Natomiast jest możliwe coś innego,  chociaż w tej chwili przypomina to walkę z wiatrakami. Jesteśmy bardzo młodym ośrodkiem, obok Rzeszowa najmłodszym pośród jednostek organizacyjnych tej całej panoramy jednostek organizacyjnych terenowych. W związku z tym mamy mniejszy dostęp do anteny centralnej. Ale istnieje szansa, że wprowadzimy programy o charakterze muzycznym, skoro jest to zagłębie muzyczne, będzie nam łatwiej to uczynić niż takiemu ośrodkowi w Rzeszowie czy Białymstoku,  wprowadzić na antenę ogólnopolską, czyli do pasma Trójki. Próby podejmujemy, ale na razie jest to walka z wiatrakami. Na razie nie wygraliśmy jeszcze żadnej batalii. To jest związane przede wszystkim, jak sądzę, z kondycją finansową całej spółki.

W tej chwili, proszę państwa, odejdę na chwilę tylko od specyfiki życia muzycznego. Kiedyś normą było zamawianie studiów dla anten ogólnopolskich z toruńskiego festiwalu Kontakt. W tej chwili nawet tego się nie czyni, a nie jest to spowodowane zmniejszeniem rangi samego wydarzenia ani odejściem od polityki repertuarowej przez zakład główny. Po prostu redukuje się, ekonomizuje wszelkie działania nie rezygnujące z samej problematyki, ale w innym niż do tej pory zakresie. Mam nadzieję, że to się zmieni. Będziemy podejmowali cały czas starania o to, aby wprowadzić nasz własny program, albo przynajmniej redagowany w Bydgoszczy program  właśnie o znamionach promocji albo wyjaśniania zagadnień kultury wysokiej, na antenę ogólnopolską. Żeby tutaj nie było nieporozumień, mówię na antenę ogólnopolską, ale mam na myśli telewizję regionalną TVP 3. Co wymaga od nas wielu zabiegów, mocnego żołądka i ...

BGD - ...mocniejszych innych części ciała.

UG - Z każdym rokiem tego czasu na antenie jest mniej. My kiedyś mieliśmy tak duże pasmo, że od godz. 18.00 do 21.00 to było pasmo TV regionalnej.

MG - Ale w tej chwili, jak już powiedziałem, jest tak sformatowane i to się nie zmieni.

MS - Jak długo to się nie zmieni?

MG - To się nie zmieni tak długo, jak to pasmo będzie odnosiło sukces a w tej chwili z 3% oglądalności wzrosło do 6% . Wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego, a złe jest...

UG - Pewne nadzieje daje to, że trwają prace nad powstaniem kanału tematycznego, kulturalnego. Ma powstać właśnie kanał kulturalny, z którym wiążemy duże nadzieje, ale na jakim etapie są w tej chwili prace i kiedy on powstanie?

MG - Zobaczymy jak będzie z ustawą. To są losy ustawy i pewnych rozwiązań....

AN - Mamy  głos w dyskusji z sali.

Roman Szada - Reprezentuję publiczne radio Pomorza i Kujaw. Chciałbym na początku może przedstawić kilka uwag ogólnych, które przybliżą słuchającym parę spraw. Po pierwsze chcę powiedzieć, że myśmy  mieli do czynienia z rzeczywistością w mediach taką, że do czasu transformacji, do roku 1989, TV i Radio były inaczej usytuowane organizacyjnie i finansowo. Mianowicie żyły dzięki abonamentowi i za te pieniądze winny świadczyć powinności. Do 1989 roku to była sprawa prosta. Po tym nastąpiły takie fakty jak w 1992 roku ustawa dopuszczająca wiele podmiotów do działań na rynku w sferze mediów elektronicznych, a potem w 1994 nowelizacja prawa autorskiego, która bardzo...

MG - ...skomplikowała...

MM - ...podcięła skrzydła....

RSz - ...wyostrzyła problemy związane z autorstwem. Miało to swoje odzwierciedlenie w mediach elektronicznych. Mocne - powiedziałbym. Po pierwsze, dlatego że powstała konkurencja. W przypadku działania na rynku w warunkach konkurencji należy wypośrodkować takie działania, które by zapewniły byt własny. Radio publiczne, a i TV publiczna przecież także, istnieją dzięki abonamentowi, ale ten abonament zaczął gwałtownie spadać, o czym byłoby wiele do powiedzenia na innej sesji, a nie na tej. W każdym razie fakty są takie, że dziś ściągalność tego abonamentu szacuje się na 50%, w stosunku do 80-90% w latach wcześniejszych. Natomiast radia komercyjne i stacje komercyjne utrzymują się oczywiście z tego co ściągną z reklam. Ich działanie na rynku jest takie, żeby pozyskiwać sponsorów, wchodzić w pewne akcje promocyjne, żeby promować pewne wydarzenia. W sposób naturalny żądają wyłączności dla pewnego typu działań, bo chcą mieć z tego typu imprezy określone profity. Kiedy patrzyłem tutaj na wystawę dotycząca przedwojennych czasów radiofonii, zauważyłem proporcje muzyki i słowa w latach 1927-1935, a potem muzyki poważnej do muzyki lekkiej (tak to jest określane tam również), to już daje się zauważyć, ze w początkowej fazie (bo chcę teraz przejść do zagadnień muzycznych) było tak, że  muzyka poważna stanowiła 53% bodajże a 47 % to muzyka lekka.

AN - W 1927 roku.

RSz - Ale już w 1935 są tam słupki tak ustawione, że amplituda, rozwartość jest rzędu 13 %, przy czym jest już przechył w stronę muzyki lekkiej, która - jak sądzę - gdyby chcieć zdefiniować tę muzykę lekką, miała nieco inny charakter, w jakiś sposób tylko może porównywalny do muzyki rozrywkowej w rozumieniu terminu dzisiejszego. Ale już wtedy muzyka poważna zaczęła ustępować lekkiej. Chcę powiedzieć, że oczywiście wojna zaburzyła tutaj rozwój radiofonii  (TV to lata powojenne), ale podobna sytuacja istniała na początku lat czterdziestych, do połowy lat pięćdziesiątych. Mieliśmy do czynienia z wieloma ambitnymi audycjami prezentowanymi na antenach radiowych. Były to częstokroć transmisje z koncertowych sal Filharmonii Pomorskiej, były to także występy zespołów ludowych, byli to soliści muzycznych szkół, których produkcje można było na antenie prezentować. To wszystko, jak mówię, chronione było jeszcze w szerokim rozumieniu mecenatem państwa, gdzie organizator, czy tworzący audycje, mógł wejść na te sale bez większych problemów, mógł zarejestrować nagranie. Mało tego, współdziałanie było i z drugiej strony. Zainteresowane były te  instytucje, żeby współdziałać z radiem. Bardzo chętnie udostępniały sale, żeby można było ich produkcje pokazywać na zewnątrz. Te instytucje też miały jakoś byt zapewniony, bo były pensje określone. One miały ustabilizowane życie finansowe, na skalę tamtą, oczywiście. I ta koegzystencja była możliwa do momentu, kiedy zmieniła się sytuacja na rynku z jednej strony- poprzez Ustawę o radiofonii i telewizji w 1992 roku i z drugiej strony poprzez nowelizację prawa autorskiego - w 1994 roku, kiedy stało się jasne, że żeby nie wypaść z gry, to trzeba mieć słuchalność bądź oglądalność na określonym poziomie. To znaczy, żeby nas chcieli ludzie słuchać. Wobec tego należało postąpić tak, żeby sformatować  w określonym kierunku profil programowy, żeby nie utonąć, żeby być radiem spełniającym z jednej strony powinności ciążące na radiu publicznym, a z drugiej strony żeby słuchacz, tak zwany masowy, nie uciekł od tego radia. Zarząd jako spółka prawa handlowego, (co jest też kuriozum samym w sobie, ale to też jest temat na inną sesję), jest zobowiązany dbać zarówno o zysk jak i o te słupki, ponieważ jest on rozliczany również przez nadrzędne organy w postaci instytucji nadzorującej ten zarząd, a z drugiej strony-przez Krajową Radę. Bo Krajowa Rada pewne działania w tej mierze tutaj czyni. Mianowicie Krajowa Rada, od momentu jej powstania, próbowała zdefiniować minimum pewnych typów audycji w programach publicznych, w ogóle w stacjach publicznych. Mianowicie mówi o limicie procentowym audycji o charakterze edukacyjnym, audycji promujących publicystykę kulturalną, ustanawia minimum dla wszystkich rozgłośni. Te minima - to 3% rocznego czasu nadawania audycji edukacyjnych, 2% - literackich. Oczywiście są takie stacje, które nadają 2 razy tyle, są takie, które nadają prawie  3 razy tyle, ale już nie ma takich, które do tego pułapu 3% nie sięgały, choć niedawno były pod kreską. Chcę powiedzieć, że Krajowa Rada  wprowadziła na rok 2003 przepis zobowiązujący do emitowania w radiu publicznym 1% muzyki poważnej, czy inaczej mówiąc klasycznej w rocznym czasie nadawania. Jest to obowiązek... Stanowi to w skali radia: 365 dni razy 24 godziny to się równa 8800 mniej więcej godzin rocznie, z czego 1% to  jest 88 godzin. Nasza rozgłośnia emituje mniej więcej 2 godziny tygodniowo, więc łatwo obliczyć: 52 tygodnie razy 2=104 godziny, a 88 jest wymagane. Jesteśmy ponad kreską Ale teraz jakie mamy problemy, mianowicie takie, jak już wspominał mój przedmówca. Żeby teraz wejść na salę filharmoniczną, żeby zarejestrować koncert, trzeba podpisać umowę licencyjną,  gdzie wchodzą w grę muzycy poszczególni, kierownik zespołu, organizator sali, kto tam jeszcze po drodze. Bez tych formalnych zabiegów nie uda nam się wprowadzić koncertu na antenę w krótkim czasie. A radio przecież z tego żyje  i TV również musi to robić dziś, musi to robić jutro. Owszem, takie wielkie imprezy, które da się przewidzieć, też planujemy, na tyle, na ile stać nas finansowo; czasem także transmisje koncertu. Ale często, w zamian, mówimy o muzyce, a nie prezentujemy muzyki z tegoż właśnie względu, z takiego powodu. W związku z tym wywiązujemy się z tych „słupków”, mówiąc o tej tematyce, natomiast unikamy samego jądra sprawy czyli muzyki.

ED - Nie unikamy ale...

MM - ...nie mamy możliwości.

RSz - Mówię oczywiście o możliwościach. Jakby policzyć słupki, godziny emisji, zapewniam, że stanowią one dość pokaźną, także statystycznie, grupę programów. Ale wracając do muzyki w radiu, która ma przecież różny charakter. Chcę powiedzieć, że  dziś ta muzyka w mediach jest bardziej instrumentalnie traktowana. Powiedziałbym, że samodzielność, autonomia utworu muzycznego jest naruszana częstokroć poprzez sposób prezentowania na antenie. Mianowicie, o ile utwór miał kiedyś swój prolog, przygrywkę, introdukcję, jakkolwiek by to określić, to teraz się liczy właściwie intro - i autro-, to znaczy ile można „zagadać” na utworze, zanim zacznie się wokalna partia i ile można powiedzieć na końcu, zanim utwór zamilknie. Bo prezenter ma za zadanie podawać tę muzykę, utwór po utworze oczywiście, bez tzw.”dziur.” Ma też obowiązki, wynikające z prawa autorskiego, wymienić wykonawcę i kompozytora. On jest też zresztą w pewnej rozterce, co ma powiedzieć. Prawo autorskie nakazuje wszystkich wymienić, ale nie sposób tego zrobić. Zresztą byłoby to strasznie nudne. Dlatego czasem się decyduje tylko na tytuł utworu, czasem na wykonawców albo na kompozytora, ale w każdym razie mówi w chwili, gdy ten utwór się zaczyna, albo gdy utwór się kończy. I to jest profanowanie muzyki, ponieważ kompozytor po to pisał, aby ten fragment liczył się w utworze, a nie miał tylko charakteru wierszówki odnotowywanej przez stowarzyszenia twórcze, które płacą tantiemy.

MM  -  Albo symfonie się sieka na części i puszcza się np. tylko część drugą, bo na więcej nie ma miejsca w danym odcinku. Robi to nawet drugi program PR, który jeszcze trzy lata temu prezentował utwory po bożemu, w całości.

RSz - I to są nowe sytuacje dotyczące muzyki. Choć muszę powiedzieć  generalnie, że procent muzyki do utworów słownych jest to mniej więcej 70 do 30 na korzyść muzyki, ale ta muzyka ma w dużej mierze charakter tzw. oprawowy, czyli nie stanowi podmiotu, jest częścią ilustracyjną audycji.  Jest też muzyka sensu stricte, nakierowana na szczególny krąg odbiorców. Jej treścią jest muzyka i tylko muzyka opatrzona pewnym komentarzem słownym, tej jest jednak mniej. Tak to wygląda.

AN - A jeśli chodzi o dokumentacyjną funkcję mediów, co można dokumentować, jakie są możliwości dokumentowania tego, co jest ważne tutaj w regionie?

ED - Dokumentować można wszystko, ale wykorzystać przysłowiowe 3 minuty. Robimy to zresztą z festiwali operowych, konkursów muzycznych, różnych rzeczy i mamy tego dużo...

MM - Pirackich nagrań mamy całe szafy.

ED - Ale oczywiście nikt się nie zgodzi, choć możliwości mamy ogromne. Z filharmonii można transmitować każdy koncert, o każdej porze dnia i nocy. Wszystko jest świetnie przygotowane... I może problemem nawet nie jest czas na antenie.  My nie mamy z tym problemów.  Pan Roman Szada, który jest kierownikiem emisji, może to potwierdzić. Nie byłby to problem, żeby jakąś godzinę czy dwie w tygodniu przeznaczyć na transmisje  wyjątkowych wydarzeń muzycznych. Zresztą nie tylko wyjątkowych, bo nie każdy koncert zapowiadający się świetnie jest świetny, a szeregowy może nim być....

MM - Ale można by co piątek robić transmisję z Filharmonii, tylko położy się na tym (finansowo) kilka instytucji.

ED - Oczywiście że by można, ale nie ma na to szans finansowych ponieważ, orkiestra...

MM - ...prawa autorskie kompozytora, np. Szostakowicz...

ED - To są takie kwoty, że to jest  nierealne. A orkiestra....Też czasami denerwujemy się z tego powodu, ale też należy ich rozumieć, bo ich pensje są jakie są i jeżeli mogą z tego mieć jakiekolwiek pieniądze, to się nie dziwię, że chcą je mieć.

MM - Do tego, jeśli nawet wszyscy zgodzą się za darmo, to nam nie wolno tego za darmo zrobić. Ustawa zakazuje.

ED - Prawo autorskie jest takie, że nam uniemożliwia pewne rzeczy. Dotyczy to także literatury. Nie możemy czytać np. Miłosza na antenie w całości albo wierszy innych współczesnych poetów.

MM - No nie można zapłacić każdemu, bo Miłosz akurat należy do Zaiksu i jemu przez tę instytucję można zapłacić, ale Brańczakowi i Zagajewskiemu już nie, bo nie wiadomo gdzie należy przesłać umowę, a – z naszej strony,  podpisać wolno na parę groszy.

ED - Kółko się zamyka. My byśmy chętnie się tym zajmowali i może mielibyśmy czas na antenie.

MM - A możliwości i techniczne i wszelkie inne – poza finansowymi są pełne.

ED - Ale nie oszukujmy się. Muzyka klasyczna nie jest domeną całego społeczeństwa i to jest zupełnie inny przypadek. To nie jest już z winy mediów, choć może w pewnym sensie tak...

MM - Przede wszystkim wina wychowania muzycznego. Chcę na ten temat powiedzieć kilka słów.

ED - Natomiast prawda jest taka, że tym nie jest zainteresowany tzw. masowy słuchacz. Gdybyśmy od 9 rano do 18 po południa dawali symfonie, to nasza  słuchalność...

MM - Ale nikt tego nie oczekuje.

ED - Ja wyolbrzymiam specjalnie, ale nam też trzeba pomóc, żeby byli słuchacze i widzowie takich wydarzeń mieli szansę w nich uczestniczyć za pośrednictwem mediów...

UG - W telewizji wszystkie wydarzenia muzyczne, które robimy, są archiwizowane, mają kategorię A. Wszystkie, które robimy.

ED - My też mamy. 

UG - Ale też jest taka prawda, wiecie Państwo, że zupełnie tych trzech minut nie liczą goście z zagranicy. Oni zawsze mówią: "Jak się orkiestra zgodzi, możecie nagrywać."

ED - A to oczywiście, że tak.

UG - Natomiast gorzej jest z naszymi wykonawcami, którzy faktycznie zarabiają bardzo mało i mają prawo żądać, żeby nie było więcej....

MM - Ale nie ma możliwości prawnych ....

UG - Chciałam jeszcze powiedzieć, że czasami o obecności danego wydarzenia decydują względy bardzo prozaiczne, ale naprawdę życiowe. Chciałam tutaj nawiązać do Toruńskiej Orkiestry Kameralnej, która - boleję - jest mało nagrywana. Ale bardzo często jest tak, że nakładają się koncerty w Filharmonii Pomorskiej i w Dworze Artusa w piątek. Robimy z reguły tak, no nie zawsze ale bardzo często, że robimy materiał prób w Filharmonii Pomorskiej,  potem około 18-tej wejście na żywo zapowiadające koncert. O tym, że nie jedziemy do Torunia, decyduje często bliskość, ponieważ do Filharmonii przyjeżdżam, wyjeżdżam, robię wejście na żywo i koszty są znacznie mniejsze. Teraz niestety wszyscy siedzą nad słupkami. Dziennikarze  zamiast robić program, zamienili się w księgowych. Teraz jeśli się prosi o kamerę do Torunia...

MG - Nie przesadzaj, to jest ekonomizacja pewnych przedsięwzięć...

UG - Ale często tak jest... 

MG - Przesada, nie jest tak znowu tragicznie...

UG - Zacytuję wydawcy dziś twoje słowa ... Godzina drogi na próbę do Toruńskiej Orkiestry Kameralnej, tam chwila pracy i znowu godzina drogi, to są dwie godziny. Później jechanie do Torunia na wejście na żywo. Obliczają, że to są za duże koszty, dlatego staramy się spłacać dług Toruńskiej Orkiestrze Kameralnej (przynajmniej ja) w każdym Karnecie Kulturalnym i zapowiadać co tydzień każdy koncert. Nie wiem panie Marku, czy Pan to ogląda...

Marek Wakarecy (TOK) - Jeśli można. Ja jestem w tej dobrej roli, że przyjeżdżam spoza miasta, z którego państwo jesteście w większości, więc pozwolę sobie dłużej niż trzy minut

Publikacje

Instytucje

Atrybuty

Osoby

Ilość powiązanych elementów: 17

Newsletter

Logo_am

Um_bydgoszcz

Fundacja_konsonans

Projekt współfinansowany przez Miasto Bydgoszcz

Copyright © 2000-2013 Akademia Muzyczna w Bydgoszczy Muzyczne Archiwum Pomorza i Kujaw